piątek, 9 grudnia 2016

Niepotrzebne, bezsensowne szczepionki w Polsce - kto poniósł odpowiedzialność? Niewygodne fakty. Błędne decyzje.

Opóźnione o wiele lat stosowanie się do najnowszych wytycznych, badań w Polskim kalendarzu szczepień ma długie tradycje. Czy chodziło o pieniądze? Czy tylko nieudolność? Dlaczego w Polsce stosowano szczepienia wbrew zaleceniom, gdy wiadome było, że nie mają już sensu? 
Poniżej kilka dobrze udokumentowanych przykładów katastrofalnej opieszałości.


1. Ospa prawdziwa - wycofanie szczepionki o ponad 10 lat za późno

W Polsce zachorowania na ospę prawdziwą już od lat 30. pojawiały się sporadycznie, a często nie było ich w ogóle. W 1953 roku odnotowano niewielkie ognisko, po czym przez kolejne lata liczba przypadków utrzymywała się na poziomie zerowym. Mimo to prowadzono szerokie i regularne szczepienia populacji. Paradoksalnie, w 1963 roku jeden zawleczony przypadek doprowadził do poważnego ogniska we Wrocławiu – mimo powszechnego zaszczepienia społeczeństwa. Co więcej, podczas akcji szczepień odnotowano więcej zgonów poszczepiennych niż zgonów spowodowanych samą chorobą. Obowiązku przymusowego wtedy nie wprowadzono, ale skalę działań i ich konsekwencje dobrze znamy z dokumentów medycznych.

Warto przypomnieć, że w wielu krajach zachodnich szczepienia przeciw ospie zakończono stosunkowo wcześnie. W Wielkiej Brytanii stało się to w 1971 roku, a w USA rutynowe szczepienia zakończono w 1972. W 1980 roku WHO ogłosiła globalną eradykację ospy prawdziwej – bo po prostu na całym świecie przez kilka lat nie zanotowano już żadnego przypadku. W praktyce więc wiele krajów zrezygnowało ze szczepień znacznie wcześniej, uznając je za zbędne.

W Polsce natomiast obowiązkowe szczepienia przeciw ospie utrzymywano aż do około 1980 roku, czyli jeszcze po oficjalnym ogłoszeniu całkowitej eradykacji choroby. Oznacza to, że mimo braku wirusa w obiegu przez lata nadal szczepiono ludzi. Pojawia się pytanie: ile niepotrzebnych NOP-ów i ile ofiar ubocznych tych działań zebrało się przez ostatnią dekadę szczepień?

Obecnie wiemy, ze szczepienia w krajach bogatych były całkowicie niepotrzebne. Liczba ofiar szczepień znacząca przewyższa liczbę ofiar choroby. Powinno się w bogatych krajach stosować sposoby eradykacji polio z biednych krajów.

Warto wiedzieć, że ospa prawdziwa nie została zwalczona dzięki masowym, powszechnym szczepieniom w całych populacjach w krajach bogatych – gdzie szczepiono najintensywniej – choroba i tak praktycznie w nich nie występowała. Tam, gdzie ospa faktycznie była problemem, WHO stosowała zupełnie inną strategię: tzw. surveillance and containment, czyli „wychwytywanie przypadków i szczepienie pierścieniowe”. Szczegóły tej strategii są dobrze opisane m.in. tutaj: https://szczepienie.blogspot.com/p/jak-wymieray-epidemie.html.


2. Bezsensowne stosowanie szczepionki wywołało epidemii polio typ 3 w Polsce (kilkaset zachorowań, kilkanaście zgonów)

Wirusy polio typu 1 i 2 krążyły w Polsce w latach 60., a badania serologiczne z okresu 1965–1968 wykazały, że od 80 do 97% dzieci miało przeciwciała neutralizujące wirus typu 1, a od 90 do 100% – przeciwko wirusowi typu 2.
Wirus polio typu 3 nie był rozpowszechniony. W tym czasie około połowa dzieci w 2. i 3. roku życia nie posiadała przeciwciał przeciw temu typowi wirusa, W 1968 r. Polska wprowadziła masowe szczepienia doustną, żywą szczepionką OPV typu 3 (zwaną szczepem Fox) co wywołało epidemie porażeń związanych ze szczepionką OPV typu 3 w 1960 i 1968 roku - (VAPP) wirus ze szczepionki mimo, że jest osłabiony czasem może wywołać porażenie, szczególnie w populacji nieszczepionej lub częściowo odpornej. W tym samym czasie dostępne były szczepionki inaktywowane (IPV), które również zawierały wirusa typu 3 i były bezpieczniejsze, których nie podawano.
W 1968 roku w Polsce zarejestrowano 464 przypadki poliomyelitis. W tej epidemii większość — 341 przypadków (≈ 73,5%) — było spowodowanych wirusem polio typu 3. W 1968 roku również odnotowano 17 zgonów wśród tych chorych — śmiertelność ~ 3,7%.  
https://epibaza.pzh.gov.pl/sites/default/files/Przegl%C4%85d%20Epidemiologiczny%201971%20nr%201-2.pdf

https://szczepieniapolio.wordpress.com/ofiary-szczepien-doustnych-wirusem-polio-typu-3-w-polsce/

W latach 1979–2008 zgłoszono w Polsce 39 przypadków ostrych porażeń wiotkich (VAPP) związanych ze szczepieniami doustnymi (OPV).
https://szczepienie.blogspot.com/2015/11/polio-przypadki-zachorowan-w-polsce-z.html


3. Bezsensowne stosowanie przez grubo ponad dekadę szczepionek OPV 

W przypadku szczepionki OPV przeciw polio, która – jak wiadomo – powodowała porażenia poszczepienne, zrezygnowano z niej w USA  już w 1999 roku, zastępując ją bezpieczniejszym preparatem inaktywowanym. W Polsce natomiast OPV stosowano aż do kwietnia 2016 roku, mimo że nie było już medycznego uzasadnienia kontynuowania takiego ryzyka. 

Czyli w Polsce musieliśmy czekać jeszcze 17 lat nim szczepionkę OPV wycofano. W Polsce również żyją ofiary polio poszczepiennego, jednak takie przypadki nie są nagłaśniane (Jak ktoś chce wesprzeć taką osobę to można na https://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci/edyta_banasiewicz_599.html )
Więcej na temat historii walki z polio tu https://szczepienie.blogspot.com/2015/07/historia-walki-z-epidemia-polio.html


4. Zbędne stosowanie szczepień reaktywacyjnych BCG przeciwko gruźlicy dla dzieci i młodzieży

Już w latach 70. i 80. XX wieku badania epidemiologiczne zaczęły wykazywać, że ponowne dawki BCG u osób zaszczepionych w niemowlęctwie nie zwiększają znacząco ochrony przeciw gruźlicy płucnej ani ciężkim postaciom gruźlicy u dzieci.
Wielu ekspertów podkreślało, że decyzja była spóźniona o kilkadziesiąt lat.

W Szwecji zaprzestano jej rutynowego podawania noworodkom w 1975 roku, w Finlandii w 1980, a w Niemczech dopiero w 1998 – mimo że ich sytuacja epidemiologiczna była i tak lepsza niż obecna w Polsce, która nadal stosuje BCG. Finlandia całkowicie zakończyła szczepienia w 2006 roku. W Polsce dopiero w 2005 roku zrezygnowano z rewakcynacji, choć od dawna było wiadomo, że nie ma ona udokumentowanej skuteczności u dzieci szczepionych w niemowlęctwie. 

 
"Przez pięć lat miliony złotych wyciekły z Ministerstwa Zdrowia na szczepionki przeciwko gruźlicy, których dzieci nie potrzebowały!

Od 2006 roku dzieci w Polsce szczepione są na gruźlicę tylko raz, tuż po urodzeniu, tak jak to się dzieje w USA czy Holandii. Taki system szczepień, w zgodzie ze światowymi standardami, mógł zostać wprowadzony już pięć lat temu, w 2001 roku. Wtedy eksperci WHO poinformowali: "ponowne szczepienie osób, które wcześniej otrzymały już jedno szczepienie BCG, nie jest rekomendowane, gdyż taka praktyka nie ma poparcia w dowodach naukowych. Wielokrotne szczepienia nie są wskazane w żadnym przypadku". i jeszcze: "Nie ma ewidentnych dowodów, że ponowne szczepienia pozytywnie wpływają na zwiększenie ochrony przed gruźlicą".Tymczasem w Polsce - pomimo stanowiska WHO - dzieci przez wiele lat szczepione były dwa, trzy lub nawet cztery razy (zaraz po urodzeniu, w 12 miesiącu, w siódmym i 12 roku).Dlaczego zwlekano z wprowadzeniem światowych standardów aż pięć lat? - Były obawy o reakcje społeczne - twierdzi prof. Ewa Bernatowska, członek Światowego Komitetu Doradczego ds. Bezpieczeństwa Szczepień WHO.- Chodziło o opór środowiska pediatrycznego, które nie chciało wycofania tych szczepień z kalendarza - uściśla jeden z krakowskich lekarzy.- Polski kalendarz szczepień dzieci jest archaiczny. Projekt jego modyfikacji powstał już kilka lat temu, ale decyzja należy do Głównego Inspektora Sanitarnego. Niestety ulegał on wpływom środowiska pediatrycznego - stawia kropkę nad "i" prof. Krzysztof Roszkowski-Śliż, konsultant krajowy ds. chorób płuc, a zarazem dyrektor Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc.Inspektorat odbija piłeczkę i tłumaczy się, że zmianę musiał uzgadniać z Radą Sanitarno-Epidemiologiczną oraz krajowymi konsultantami. 
Kto skorzystał na trwających pięć lat konsultacjach? Producenci szczepionek. w Polsce jest tylko jeden - Biomed z Lublina. - Co roku resort zdrowia ogłaszał przetarg i co roku w nim startowaliśmy - mówią pracownicy Biomedu. - Resort zdrowia to jedyny odbiorca tego produktu. Nikt więcej ich u nas nie zamawiał i nigdzie ich nie eksportowaliśmy.W latach 2001-2005 Ministerstwo Zdrowia kupiło około 17 milionów dawek szczepionki za ok. 9,4 mln zł. Tymczasem do zaszczepienia noworodków wystarczyłaby jedna trzecia tej puli. Resztę pieniędzy można było zaoszczędzić.Pomijając kwestie finansowe, pozostaje jeszcze sprawa niepotrzebnych cierpień dzieci. Prof. Bernatowska przyznaje: - BCG daje bardzo nieprzyjemne i czasem długotrwałe odczyny poszczepienne.W pół roku po wycofaniu szczepień żadna instytucja - ani konsultanci, ani GIS nie zorganizowali kampanii informacyjnej dla rodziców, choć strachem przed nimi tłumaczyli opóźnienia we wprowadzaniu światowych standardów.

Źródło: Iwona Hajnosz Wywiad dla Gazeta Wyborcza 25.07.2006r https://classic.wyborcza.pl/archiwumGW/4690081/Kto-zyskal-na-szczepieniu-dzieci-na-gruzlice-




5. Zbędne stosowanie szczepień BCG w pierwszej dobie

Obecnie w Polsce nadal stosuje się BCG u noworodków, choć wiadomo, że nie chroni ona przed gruźlicą płucną dorosłych ani nie wpływa na ogólny poziom zachorowań czy liczbę zgonów, która wciąż wynosi około pół tysiąca rocznie. W krajach, które zaprzestały szczepień dawno temu, sytuacja epidemiologiczna jest podobna – co każe zastanowić się nad sensem dalszego utrzymywania tego obowiązku.

W Niemczech, gdzie w 1998 r. podjęto decyzję o wycofaniu powszechnego BCG, zapadalność wynosiła w 1997: ~13,6/100 000, a w 1998 (STIKO): ~12–14/100 000 dzk-tuberkulose.de

Dla porównania, w Polsce współczesna zapadalność wynosi około 6,4/100 000 (2017 r. i to nie jest powód do rezygnacji), a w populacji ogólnej dzieci zapadalność jest niezwykle rzadka gdyż dotyczy tylko konkretnych regionów w grupach ryzyka i są to jednostkowe przypadki zaszczepionych dzieci.

W USA w momencie rezygnacji z powszechnego BCG zapadalność była wyższa niż obecnie w Polsce, a mimo to szczepienia nie były stosowane powszechnie. Podobnie Niemcy mogły wycofać szczepienia w 1998 r., mimo że zapadalność była około dwukrotnie wyższa niż obecnie w Polsce.

"Ze względu na ten stosunkowo niski poziom ochrony w stosunku do ryzyka (lub kosztów, organizacji, zasobów), i przy bardzo niskiej zapadalności na gruźlicę w krajach takich jak Niemcy, władze uznały, że powszechne szczepienie dzieci — przy obecnych warunkach — nie daje proporcjonalnej korzyści. (dzięki poprawie warunków sanitarnych, diagnostyce, leczeniu i kontroli zakażeń, utrzymano niską zapadalność bez masowych szczepień. — czyli to nie jest wyłącznie zasługa braku BCG, ale szeregu czynników zdrowia publicznego.)" https://de.wikipedia.org/wiki/Bacillus_Calmette-Gu%C3%A9rin


W Polsce niestety władze tego nie rozumieją zwłaszcza, że w Polsce mamy fanatyków szczepionowych dla których fakt, że niektóre dzieci kończą po BCG jak Kubuś Skalik to foliarstwo, albo sytuacja całkowicie akceptowalna bo kilka dzieci rocznie to nie dużo...

Opis przypadku Kubusia Skalika na https://szczepienie.blogspot.com/2014/12/nop-predyspozycje-genetyczne-powiklania.html


Gdyby Polska postępowała jak wiele krajów Europy Zachodniej, liczba zgonów dzieci z powodu gruźlicy nie zmieniłaby się — natomiast uniknięto by przypadków problemów związanych z NOP po BCG. Obecnie takie powikłania są traktowane jako „akceptowalna konieczność” w polityce zdrowia publicznego, zgodnie z zasadą minimalizacji ryzyka: lepiej poświęcić mniejszą liczbę dzieci, by chronić całą populację, przy założeniu, że dane epidemiologiczne są wiarygodne... a co w praktyce jest trudne do potwierdzenia.

Nie istnieją twarde granice geograficzne zachorowań, więc teoretycznie Słowacy czy Niemcy nie muszą szczepić swoich dzieci ze względu na wyższą zapadalność w Polsce. (a tez powinniśmy te dane uśrednić skoro granic nie ma) 

W praktyce, w krajach o niskiej zapadalności na gruźlicę (Francja, Finlandia, Szwecja, Hiszpania, Austria, Szwajcaria, Niemcy, Słowacja) powszechne szczepienia BCG zostały wycofane w dużo gorszej sytuacji i ta sytuacja epidemiologiczna nie uległa zmianie po tym ruchu, a nawet się poprawiła!


Dyrektor Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, Kazimierz Roszkowski-Śliż na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia:
"I jeszcze kwestia szczepień, które oczywiście nie mają żadnego znaczenia ochronnego dla zapadalności. Wiadomo jest tylko, że... Dlatego że średni spadek zapadalności na gruźlicę w Polsce jest dokładnie taki sam jak we Francji, chociaż we Francji nie szczepi się w ogóle."

Powodem była niska skuteczność szczepionki w zapobieganiu gruźlicy płucnej, co najlepiej ilustruje fakt, że w Polsce mimo powszechnych szczepień BCG wciąż umiera rocznie około pół tysiąca osób !!! I to bez wywoływania medialnej paniki, ponieważ gruźlica nie jest postrzegana jako „choroba-gwiazda” jak odra czy błonica.


W przypadku gruźlicy również Prof. dr hab. n. med. Ewa Augustynowicz-Kopeć Kierownik Zakładu Mikrobiologii Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie również zaczęła wspominać o możliwej rezygnacji w niedługim czasie m.in. z wyżej wymienionych powodów

"Dane epidemiologiczne wskazują, że rezygnacja z powszechnych szczepień BCG może być w perspektywie kilku lat uzasadniona [..]

Kraje o niskiej zapadalności na gruźlicę rezygnują ze szczepień masowych, niektóre ograniczają szczepienia do grupach ryzyka jak dzieci imigrantów z krajów, gdzie gruźlica jest rozpowszechniona. [..] Gruźlicze zapalenie opon mózgowo rdzeniowych (GZOMR) u dzieci do lat 5 wynosi mniej niż jeden przypadek na 10 mln osób z populacji ogólnej w ciągu ostatnich 5 lat (w Polsce nie było takich przypadków od 2021 roku). [..]

Za kraje o niskiej zapadalności na gruźlicę uznaje się kraje o zapadalności poniżej 10 zachorowań na 100 000 ludności. Taka sytuacja była w 2023 roku w 23 krajach Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego. [..]" 

W województwach: Podlaskim(~ 5,9/100 000), Warmińsko‑Mazurskim (~ 6,3/100 000) i Wielkopolskim (~ 6,6/100 000) i mogłoby nie być szczepień obowiązkowych BCG w tych miejscach, ale ponieważ gdzie indziej zachorowań wśród szczególnie starszych, zaniedbanych osób jest więcej to dzieci z miejsc mniejszego ryzyka też muszą się szczepić. Chyba, że są blisko ale oddziela je granica, wtedy prątki BCG wiedzą, że granic sie nie przekracza i szczepić nie trzeba.

Niestety nie liczą się miejsca i czy dziecko pochodzi z rodziny gdzie jest, faktyczne ryzyko gruźlicy. Liczy się średnia z całego kraju: 

"Szczepić nie trzeba gdy "srednie roczne ryzyko zakażenia prątkiem gruźlicy wynosi 0.1% lub mniej" [.. ] w Polsce w 2024 roku średnie roczne ryzyko zakażenia prątkiem gruźlicy, obliczone według wzoru Styblo, wynosiło 0.23%"

"Szczepionka BCG nie chroni przed gruźlicą w takim stopniu, jak chronią szczepienia przeciwko innym chorobom bakteryjnym i wirusowym. [..] Ochrona przed zachorowaniem na gruźlicę płuc jest słabsza niż przed postaciami krwiopochodnymi; zmniejsza się z upływem czasu — może jednak utrzymywać się nawet przez kilkadziesiąt lat  [..] Częściowa ochrona przed gruźlicą płuc, jaką daje szczepienie BCG, zmniejsza ryzyko zachorowania na postacie wielolekooporne postacie choroby (MDR-TB). Szczepionka BCG pobudza odporność, zmniejszając, co wykazano w krajach nieuprzemysłowionych, ryzyko zachorowania na choroby zakaźne. [..] Po ewentualnym wycofaniu się z powszechnych szczepień BCG można rozważyć przesunięcie wieku podania szczepionki (z uwagi na możliwość wykrycia części wrodzonych niedoborów odporności tylko w późniejszym okresie niemowlęctwa)"


Podsumowując:  Ryzyko rozwoju gruźlicy u noworodka jest w praktyce bardzo niskie, ponieważ zachorowalność dotyczy przede wszystkim wybranych grup ryzyka wśród dorosłych.  https://szczepienie.blogspot.com/p/gruzlica-szczepionka-bcg-10.html 

Lekarze czasami przeliczają te dane w taki sposób, że np. 1 na 20 niemowląt miałby teoretyczne ryzyko zachorowania na aktywną gruźlicę — przy czym aktywna choroba rozwija się tylko u 1‑2 osób na 1000 zakażonych i zdiagnozowanych. W tym kontekście ryzyko, że 1 na 500 noworodków ma wrodzony ciężki niedobór odporności (SCID) i może doświadczyć poważnego NOP (niepożądanego odczynu poszczepiennego) po BCG prowadzącego do zgonu, jest statystycznie mniejsze.

Mimo spadającej zapadalności, polskie władze wciąż utrzymują obowiązek szczepień BCG dla dzieci. Decyzja ta jest w dużej mierze kontrowersyjna, ponieważ szczepionka nie chroni znacząco przed zachorowaniem wśród dorosłych (z powodu których to zachorowań trzeba szczepić dzieci), a wśród najmłodszych przypadki zachorowań są bardzo rzadkie. Współczynnik zapadalności w grupie 0‑14 lat w różnych województwach wynosi od około 0,6 do ~2,6/100 000 (w zależności od regionu) — mowa o maksymalnie kilkudziesięciu przypadkach rocznie w milionowej populacji dzieci. Wszystkie przypadki wśród najmłodszych dotyczą wyłącznie grup ryzyka.  Szczepionka i tak nie ma znaczenia, ponieważ chorują również zaszczepieni, celem szczepienia jest obniżenie ryzyka cięższych form gruźlicy. Niestety do statystyk zaliczana jest gruźlica poszczepienna (rozsiana gruźlica wywołana prątkami BCG), co zdarza się rzadko - prawdopodobnie kilka dzieci rocznie. Jednak gdyby istniała dodatkowa szczepionka, która mogłaby uchronić te kilka dzieci, z pewnością władze zaordynowałyby obowiązkowe szczepienie wszystkich, bo tak działa system. Wówczas media relacjonowałyby te przypadki jako wielkie tragedie, natomiast obecnie, ponieważ nie ma takiej szczepionki, śmierć takich dzieci jak Kuba Skalik nie jest nagłaśniana. Istnieją nawet procedury, które uniemożliwiają wyróżnianie tych przypadków — np. do mediów wypłynęła instrukcja aby nie sprawdzać, czy prątki są poszczepienne — dzięki czemu można je zaliczyć w statystykach do ogólnej gruźlicy.
https://szczepienie.blogspot.com/2014/12/nop-predyspozycje-genetyczne-powiklania.html

W praktyce rodzice w Polsce często są straszeni ryzykiem kontaktu z osobą zakaźną w szpitalu czy w przestrzeni publicznej (menel kaszlnie na dziecku w wózku itp. historie), podczas gdy w rzeczywistości do zakażenia gruźlicą wymagany jest długotrwały i bliski kontakt z osobą chorą. Nawet tygodnie czy miesiące wspólnego mieszkania z osobą chorą nie gwarantują zakażenia. Więcej https://szczepienie.blogspot.com/p/gruzlica-szczepionka-bcg-10.html


6. Stosowanie bezsensownej szczepionki przeciwko pneumokokom

Obecnie toczy się dyskusja na temat stosowanej w Polsce szczepionki przeciw pneumokokom PCV10, której skuteczność w obecnej sytuacji epidemiologicznej budzi wątpliwości. Zmiana tej szczepionki jest konieczna od wielu lat, ponieważ PCV10 — używana obecnie w darmowych szczepieniach — obejmuje tylko 10 serotypów pneumokoka: 1, 4, 5, 6B, 7F, 9V, 14, 18C, 19F i 23F. Według danych raportu ECDC (UE/EOG, 2022) wśród dzieci poniżej 5. roku życia, w przypadku zidentyfikowanych serotypów, tylko 6,6% przypadków inwazyjnej choroby pneumokokowej (IPD) było spowodowanych serotypami zawartymi w PCV10.
Innymi słowy, stosujemy coś na kształt szczepionki przeciw wypadkom drogowym, ale tylko dla samochodów koloru pomarańczowego prowadzonych przez kobiety… mimo że dostępne są szczepionki obejmujące także samochody czarne, szare, a nawet białe.

Skąd bierze się ta Polska opieszałość w rezygnacji z przestarzałych i niepotrzebnych szczepień? Tak bardzo obawiają się utraty społecznego zaufania stąd decyzje o wycofywaniu szczepionek rodzą się w takich bólach? czy chodzi o coś innego? 
Bo chyba nie o zdrowie polskich dzieci?

Więcej na ten temat:
https://szczepienie.blogspot.com/p/szczepionka-przeciwko-pneumokokom-jaki.html


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Proszę podawać źródła informacji. Chcę aby dyskusja była merytoryczna, krytyka mile widziana, ale spokojna i konstruktywna.
Przekleństwa, spam, atakowanie innych osób - takie posty będą usuwane.